Tak jak się spodziewałem, strażnicy nie wpuścili mnie dzisiaj do Więzienia Insomidzkiego. Mówiłem im, że chcę porozmawiać z oficerem Weilerem, ale oni mnie odepchnęli i o mało co nie runąłem ze schodów.
No trudno, przynajmniej próbowałem otrzymać za coś kolejną rekompensatę. Naprawdę powinienem był spaść z tych schodów.
Kiedy wróciłem po pracy do domu, Carana spakowała już wszystko, co nam będzie potrzebne. Jutro jest wielki dzień: początek naszej podróży. Tartek zdawał się być dzisiaj naprawdę przybity, mam nadzieję, że da sobie sam radę.
Idę spakować swoje rzeczy. Chcę być pewien, że tym razem o niczym nie zapomnę.
I tak zawsze o czymś zapominam, nieważne jak bardzo bym się starał…