-Antaran's Journal
Previous Day Day2828 Next Day
To takie ironiczne. Gdy moja żona wreszcie ma kilka dni wolnego, przeziębia się. Gorączki już nie ma, ale nadal sporo pokasłuje, a mówi jeszcze, że boli ją gardło. No cóż, przynajmniej możemy spędzić trochę czasu razem.
Nadal jest to dla mnie zaskoczeniem, że ktoś taki jak ona może się w ogóle rozchorować. Carana rozumie naturę, wykorzystuje to w celach obronnych i jeszcze uczy tego swoich uczniów, więc z dnia na dzień jest w tym coraz lepsza. Poza tym, ona sporo wie o ludzkim ciele i jeszcze więcej o tym, czemu ludzie chorują, a mimo to ktoś tam na górze uznał, że powinna tego doświadczyć na sobie. Jest to dla mnie niesprawiedliwe, jakaś ironia losu.

Lecz ostatnio często dochodzę do tego wniosku…

Dzisiaj słyszałem jak płakała jej matka. Siedziała w kuchni z mężem, który ją pocieszał. Czemu płakała, nie wiem. Już miałem zamiar wejść do kuchni, żeby przynieść Caranie trochę wody do picia, gdy usłyszałem szlochanie jej matki. Dlatego szybko i na paluszkach wróciłem się do naszego pokoju. Caranie o tym nie mówiłem, bo nie chcę, żeby zamartwiała się o swoją matkę. Ale z drugiej strony, może wiedziałaby czemu jej matka płakała. Chociaż zapewne nie muszę o tym wiedzieć, inaczej już by mi o tym powiedzieli.

Carana mówi, że z każdą mijającą godziną czuje się coraz lepiej. Powiedziała mi także o jej koszmarach, że znów jej miewa. Chciałaby wrócić do rysowania, mówi, ale zostawiła atrament w domu. Obiecałem jej, że kupię go trochę dla niej jutro (nie chciałem teraz prosić o to jej rodziców).
Previous Day Next Day


Translated by blattdorf.


[ English version ] [ Russian Russian version ] [ Get the Book ] [ Visit The Farm ]
© 2005-2099