Roznosząc dzisiaj paczki byłem pogrążony w myślach. Zapytałem Tarteka czy nie mógłbym wyjść z pracy trochę wcześniej, wspominając o problemach w domu. Tartek rozumiał moją sytuację – bo sam się również obecnie w takiej znajduje (tak, nadal…) – i życzył mi szczęścia. Udałem się do domu przyjaciółki Carany i zapukałem do drzwi. Chwilę potrwało zanim Inosa je otworzyła i wtedy zapytałem ją czy jest u niej moja żona. Ku mojemu zdziwieniu – pokręciła głową. Zapytałem ją, czy wie, gdzie Carana mogłaby się teraz znajdować. Znów pokręciła głową i zapytała, czy coś się stało. Powiedziałem jej o naszej kłótni i o wszystkim, no i o tym, że myślałem, że ją tu znajdę. Życzyła mi powodzenia i kazała pozdrowić żonę.
Nie było żadnego innego miejsca w Insomidii do którego mogłaby się udać, gdy się pokłócimy. Na początku myślałem, że może przebywa teraz w szkole, ale ostatnim razem też nie mogłem jej tam znaleźć, więc musiała być gdzieś indziej. Ale gdzie? W mieście nikt jej specjalnie nie znał, więc nie mogłem po prostu przejść się wokół i pytać przypadkowe osoby o to, czy jej gdzieś nie widzieli. Mimo to, zajrzałem do Scarlata, ale nikt mnie tam nawet nie znał (oprócz samego Scarlata, ale on również Carany nie widział).
Myślałem, że może wróciła do Astatik, jej rodzinnego miasta, żeby odwiedzić rodziców, ale to dwa dni drogi stąd i to konno, a ma w szkole do wykonania ważną pracę, czyli egzaminy jej uczniów, czemu by więc miała opuścić miasto? Tylko dlatego, że się ze mną pokłóciła? Bywało między nami gorzej, jakby się nad tym zastanowić. W całej tej sytuacji jest coś podejrzanego. A jedyne co mogę robić, to czekać z dziennikiem po martwym przestępcy, zapaloną świeczką i zupą. Spróbuję odwrócić swoją uwagę i skończę czytać książkę. Jutro z rana postaram się zajść do szkoły. Może wtedy napotkam tam osoby, które będę mógł wypytać o Caranę.