-Antaran's Journal
Previous Day Day2525 Next Day
O mało nie zapomniałem o dzisiejszym wpisie, taki jestem podekscytowany mogąc tu być i szczęśliwy, że wreszcie głowę zaprzątają mi jakieś inne myśli, a nie którą przesyłkę zabrać do czyjego domu.
Z samego rana udaliśmy się wszyscy razem na rynek, gdzie spotkaliśmy się z samym królem. Naprawdę. Towarzyszyło mu dwóch strażników w ciężkich zbrojach. Ku memu zaskoczeniu, a także zawstydzeniu, król do nas podszedł, gdy dostrzegł moją żonę i mnie.
– Och, wcześniej was tutaj nie widziałem. Zakładam, że jesteście gośćmi tej wspaniałej rodziny? – powiedział, podając mi rękę i całując dłoń Carany. Ukłoniliśmy się.
– Królu Utamard, czuję się niezwykle zaszczycony mogąc przedstawić wam moją córkę Caranę i jej męża Antarana. Przyjechali do nas wczoraj w nocy z Insomidii – wyjaśniła matka Carany.
– Cóż, nie dziwi mnie to, że jesteście z Insomidii. Tak naprawdę to chyba połowa tego miasta ma korzenie w tamtym mieście. Wymieniamy się ludźmi praktycznie codziennie. Zresztą chyba o tym wiecie – zaśmiał się król. – W każdym razie muszę się śpieszyć. Moja żona czeka na nowe składniki do jej nowego przepisu, a chce go dzisiaj na mnie wypróbować. Żegnajcie, podróżni!
Podziękowaliśmy mu, ukłoniliśmy się i podjęliśmy dalsze odhaczanie listy składników potrzebnych na dzisiejsze danie. W pobliżu rolnika sprzedającego zboże i mięso dostrzegliśmy kupca, który rzadko pojawia się w tym mieście. Na sprzedaż miał diamenty, pierścienie, kolczyki i wszelaką inną biżuterię. Matka Carany powiedziała mi, że rzadko kiedy widują tego kupca, gdyż pochodzi z odległego miasta zwanego Klamstor.
Po obiedzie udaliśmy się nad jezioro Kinad. Było zamarznięte, a śnieg na otaczających drzewach komponował obraz, którego nie chcę nigdy zapomnieć.
Po kolacji byliśmy gotów udać się spać. Chciałem zacząć pisać coś w moim dzienniku, gdy nagle do naszego pokoju weszła matka Carany i zobaczyła ołówek w mojej prawej dłoni.
– Co to jest? – Wskazała na ołówek, jakby to było coś zakazanego.
– To ołówek, narzędzie do pisania. Znalazłem go wraz z tym tutaj dziennikiem – wyjaśniłem.
– Mogę go zobaczyć? – Nie czekała na odpowiedź, po prostu wyciągnęła mi go z ręki. – Takie same ołówki sprzedaje ten kupiec, który rzadko pojawia się w tym mieście.
Wzruszyła ramionami i oddała mi go. Matka Carany chciała jeszcze coś powiedzieć, ale zapomniała czemu właściwie do nas przyszła. Dlatego jedynie życzyła nam dobrej nocy.
No, to był dzień pełen wrażeń i nie mogę się doczekać, by móc jutro dalej pozwiedzać miasto.
Previous Day Next Day


Translated by blattdorf.


[ English version ] [ Russian Russian version ] [ Get the Book ] [ Visit The Farm ]
© 2005-2099